czwartek, 21 grudnia 2017

Serdeczności świąteczne.

Tam
pod lasem
tam pod borem
Baca jodłę tnie toporem
Gaździna zaś wałkiem wywija
By w godzinie gdy rodzi się Dziecina
Nad stołem razem zasiąść z gazdziątkami,
zjeść wieczerzę, zaśpiewać, podzielić się oplatkami.
a Wam
Bóg
niech
łaski
śle
bo 
czego
Wam 
trzeba
On
Najlepiej wie.

czwartek, 7 grudnia 2017

Książka której spokojnie można nie przeczytać

Dziwny tytuł jak na recenzję! Prawda? A jednak tak jest. "Teorię Kwantową" Jim'a Baggott'a można sobie spokojnie darować. Ktoś kto interesuje się fizyką, zwłaszcza kwantową, fizyką cząstek elementarnych, lub badaniami w CERN niewiele się z niej dowie. Tym bardziej iż w tej dyscyplinie nauki dziesięć lat to już epoka. Ot choćby bozon Higgsa. Dla autora "Teorii Kwantowej" wciąż oczekiwany, dla nas już odnaleziony, już "unoblowany"... codzienność rzec by można.

Czemu zatem piszę o książce której nie warto czytać? A tego nie napisałem! Napisałem że spokojnie można nie przeczytać, a to ogromna różnica. Można nie przeczytać i nie mieć poczucia że jest się o coś uboższym, ale przeczytać warto.



Warto gdyż Baggott nie będąc naukowcem, nie ma "swojej teorii", więc niczego nie udowadnia, z nikim nie polemizuje, relacjonuje zdarzenia od momentu gdy Max Planck tworzył koncepcję kwantów a Einstein przy pomocy tej koncepcji opisał efekt fotowoltaiczny (Nobel 1921).
Warto przeczytać by poznać kolejność odkryć, głównych uczestników pasjonującej naukowej przygody.

Autor napisał swoistą kronikę badań nad  cząsteczkami podstawowymi, postacie ludzkie pojawiają się na scenie, robią swoje, mówią, badają, obradują, czasami raczą nas anegdotami, potem pojawiają się coraz rzadziej, wreszcie znikają. Młodzi którzy pojawili się gdy tamci byli już uznanymi autorytetami, teraz sami stają się "zgredami", niekiedy wyszydzającymi pomysły młodszych kolegów, niepomni na to jak sami byli wściekli gdy lat wcześniej dwadzieścia ktoś naśmiewał się z nich. Ludzie się zmieniają, wymieniają, trwa tylko wędrówka po wiedzę, coraz bardziej głęboko, do granic abstrakcji.
I właśnie dla przeżycia tej fascynującej wędrówki warto "Teorię Kwantową" Jim'a Baggotta przeczytać! 

czwartek, 5 października 2017

Wybiórcza wolność badań naukowych

Nauka większości ludzi kojarzy się z wolnością. Ot jakiś umysł genialny rzuca wyzwanie
skostniałemu światu  i niczym Prometeusz niesie kaganek by dać ludzkości ogień, ciepło i moc!

Co bardziej ideologicznie ukształtowani rzucają tu przykładami Galileusza czy Bruno, rzekomych ofiar kościelnego terroru antynaukowego, ale natychmiast dodadzą że "teraz to jest inaczej i teraz mamy pełną swobodę badań"... dobre sobie...





I nie zamierzam tu pastwić się nad niewątpliwą dla mnie głupotą tego co napisał red. Cieśliński. Notowania Wyborczej pikują tak bardzo że wkrótce zapewne zasili grono bezrobotnych. Mi chodzi o problem głębszy. Problem wpływu ideologii polityczno społecznych na kształt współczesnej nauki.

Jak dobrze wiemy, nauka nie robi się sama, dawno minęły czasy gdy uczony w zaciszu gabinetu li tylko i wyłącznie za pomocą ołówka i kartek papieru tworzył nowe równania, modele i wzory. Dziś nauka kosztuje krocie. Do policzenia kolejnych miejsc po przecinku potrzeba superkomputerów, do "zobaczenia" co te miejsca po przecinku znaczą potrzeba gigantycznych akceleratorów - ale bez tego nie wydrzemy tajemnic cząstek podstawowych, nie dokonamy "wielkiej unifikacji", nie polecimy do gwiazd!
Tak nauka kosztuje krocie, ale te inwestycje się opłacają.

Problem polega na tym że ten kto daje pieniądze WYMAGA. Wymaga nie tylko wyników (bo to oczywiste) ale wymaga także by badano dokładnie to czego oczekuje, tak jak oczekuje i by wyniki potwierdziły te oczekiwania.  A jak ktoś chce być niezależny?   To kończy tak jak Ratajczak, albo  autorzy pewnej książki o człowieku który miał pseudonim "Bolek". To znane nazwiska i sytuacje. Ci którzy są zaszczuwani bez udziału mediów, na politechnikach czy uniwersytetach odchodzą w ciszy, ich krzyk się nie przebije. Środowisko naukowe doskonale wie, która ręka karmi i prędzej powiesi kolegę niż dopuści by bogaty sponsor się wycofał! I bynajmniej nie jest to problem tylko Polski.

A teraz eksperyment myślowy - spójrzcie jeszcze raz na screen który zamieściłem  powyżej i wyobraźcie sobie kogoś kto chce badać np:
- Inne niż antropogeniczne przyczyny globalnego ocieplenia.
- kwestie koloru skóry w kontekście przestępczości.
- genetykę dzisiejszych Żydów i Palestyńczyków w celu ustalenia kto jest rdzennym mieszkańcem tych ziem.

Trzy proste zagadnienia które mogą dać odpowiedź nas naprawdę bolesne kwestie, związane z losem milionów ludzi... Kto się podejmie? A jeszcze bardziej kto da na to pieniądze?!   

Tragikomiczne w tym wszystkim jest to iż środowiska które najgłośniej wrzeszczą o męczeństwie Bruno i Galileusza - same stają dokładnie w takiej samej pozycji jaka imputują ówczesnemu Kościołowi a ich działania są o wiele gorsze bo o ile od działań Inkwizycji można się było odwoływać, to od cichej, anonimowej anatemy i nagonki drobnych kundelków odwołać się nie ma gdzie i do kogo.  

środa, 27 września 2017

Czy biolodzy jeszcze wierzą w ewolucję?!

Pytanie wydaje się równie stosowne jak podobne skierowane do fizyków czy wierzą w teorię względności lub mechanikę kwantową. Znaczy bezsensowne... a jednak. 

Otwieram blog (uwaga także stosuje cenzurę komentarzy) pewnego mądrego człowieka z tytułem profesorskim, biologa, a jakże! I czytam w nim że oto migracja modliszek z południa na północ to dowód niezbity na ocieplenie klimatu i kto się z tym nie zgadza to...

 zdjęcie z serwisu Medianauka

  Mi choć poluję na nią od kilku lat wciąż nie udało się zrobić jej zdjęcia. 


 No fakt - modliszki kojarzą nam się z "ciepłymi krajami" i raczej egzotyką niż dniem powszednim. Tymczasem rzeczywiście, migrują na północ aż miło. 
Czyli co kolejne potwierdzenie globalnego ocieplenia? 

No dobrze ale jest też druga strona medalu... 
Otóż są takie małe wredne pajęczaki, kleszcze łąkowe Dermacentor reticulatus.

 Zdjęcie z bloga Weterynaryjne przygody


A na ich temat możemy przeczytać w pracy: Ewy Julii Mierzejewskiej

Przyczyny i znaczenie rozprzestrzeniania się kleszcza łąkowego Dermacentor reticulatus (Amblyommidae) i patogenów przez niego przenoszonych w Polsce.
co następuje: "Do lat 90-tych XX wieku stanowiska kleszcza łąkowego znajdowane były przede wszystkim na północnym wschodzie kraju (Lachmajer 1963; Szymański 1986; Siuda 1993). Tereny pomiędzy Wisłą a zachodnią granicą kraju były uważane za wolne od D. reticulatus (Szymański 1986, Siuda 1998)." ... znaczy migracja ale z północy na południe... znaczy ochłodzenie klimatu?! 

Otóż jeden i drugi przypadek nie są żadnymi dowodami! Ba nie są nawet przesłankami dowodowymi.  Ot zjawiska które trzeba by przebadać. Owszem jest całkiem możliwe iż zmieniły się warunki środowiskowe które umożliwiły migrację modliszek na północ czy kleszczy łąkowych na południe. Ale także nader możliwe jest że zwierzęta te po prostu PRZYSTOSOWAŁY się do szerszego zakresu biotopów i nie dowiemy się tego jeśli będziemy wykorzystywać obserwowalne zjawiska jako okazję do manifestacji takich czy innych poglądów (nie jest chyba  tajemnicą że spór o globalne ocieplenia, a zwłaszcza o jego przyczyny, dawno już przestał być sporem akademickim, a stał się kwestią polityczno społeczną a częściowo nawet quasi religijną) i pałkę do walenia po głowach inaczej uważających. 
Dlatego powtórzę pytanie - czy biolodzy wierzą jeszcze w ewolucję?    
 

poniedziałek, 11 września 2017

Wierzysz w teorie spiskowe? Nie martw się! To Ty jesteś mądrzejszy!

No tak, prawda, przecież wyznawcy "teorii spiskowych" są powszechnie obśmiewani, szydera trwa nawet wtedy gdy okazuje się iż "coś było na rzeczy". W necie nie brak durniów którzy publikują na swoich blogach, czy kanałach YT materiały na temat "teorii spiskowych" li tylko po to by same teorie wyśmiać a tych którzy uważają iż: "coś jest niejasne, w tej sprawie", traktują jak przysłowiowego Emmanuela Goldsteina z "roku 1984".  Przykładem niech będzie choćby ten blog  (jego autor zresztą, ma fajny zwyczaj kreowania rzeczywistości poprzez dobór komentarzy, tak aby przeciwnicy jego poglądów wychodzili na zacietrzewionych pieniaczy pozbawionych elementarnej wiedzy) - do tego wydaje mi się że autor tego paszkwilu, część teorii zwyczajnie zmyślił bo nigdy się z nimi nie spotkałem, a żyję już stosunkowo długo i obracam się w kręgach ludzi których poziom zaufania do otaczającej nas rzeczywistości jest zdecydowanie niższy niż przeciętna.  

Kolejną metodą ośmieszania "teorii spiskowych" jest łączenie w jedno wszystkiego co się da - czyli jeśli nie wierzysz np. w Millerową gadaninę na temat katastrofy smoleńskiej, to na pewno wierzysz też w Reptilian, chemitraile i rozpylanie aluminium. Jeśli domagasz się prawa do decyzji czy chcesz szczepić dziecko czy nie, bo nie ufasz producentom szczepionek  (mi też się ta rtęć nie podoba) to na pewno wierzysz także w translokację, i rozmowy z duchami...
Tak w nieskończoność.

Dla uczciwości wzmiankuję że druga strona bynajmniej od takich metod nie stroni i jeśli ktoś np. nie ma nic przeciw GMO (albo ma w ograniczonym zakresie) to na pewno też jest zwolennikiem przymusowych szczepień oraz masonem i Reptilianinem  

(ze strony http://thedamianshow.cba.pl/2016/04/07/reptilianie/)

No dobrze ale do sedna!

Otóż jak się okazuje ta śmieszna banda pomyleńców, ci wyznawcy teorii spiskowych, oszołomy itd. itp. są...

No właśnie w/g badań przeprowadzonych w ciągu kilku ostatnich lat ludzi takich określono w następujący sposób: "osoby odczuwające silną potrzebę posiadania pewnej* wiedzy" i jednocześnie dowiedziono iż spokojnie porzuca one swoje uważania jeśli otrzymają w zamian "...wyjaśnienia, które były pewne i absolutnie wykluczały jakiekolwiek niejasności".

Z ewolucyjnego punktu widzenia na pewno postawa nieufności jest korzystniejsza od owczego zachwytu - w razie czego wyjdzie się na wariata, ale... ujdzie z życiem! Owce takiej alternatywy nie mają... nie dość że całe życie są strzyżone, to jeszcze potem i tak trafiają do rzeźni... 

A jak dla mnie lepiej być wyszydzanym mędrcem, niż gładko wygoloną owcą wiezioną do ubojni.


* na wypadek gdyby tu trafił "ufny" - "pewnej" w rozumieniu pewnika, konkretu, a nie jakiejkolwiek wiedzy.